poniedziałek, 6 sierpnia 2012

01


Usiadłam na mojej starej, drewnianej huśtawce wiszącej na starym dębie obok małego domku Elizabeth. Kobieta była właśnie u swojej dobrej przyjaciółki Melanie, mogłam zasmakować chwili samotności. Wpatrywałam się w żółte liście drzew poruszające się lekko za sprawą wiatru. Czułam promienie słoneczne, które lekko muskały moje porcelanowo blade policzki. Zastanawiałam się, jak znalazłam się tu, w Westerfield. Gdzie jest teraz moja rodzina? Dlaczego opiekuje się mną starsza, właściwie całkiem mi obca kobieta? Tak wiele pytań kłębiło się w mojej głowie, jednak na żadne nie znałam odpowiedzi Nie jeden raz prosiłam Elizabeth, aby opowiedziała mi o mojej przeszłości, jednak ona zawsze mówiła, że to jeszcze nie czas bym się o tym dowiedziała. Wiedziałam tylko że zostałam przez nią przygarnięta, kiedy miałam 2 lata. Od tamtej pory mieszkam tu i jestem przez nią wychowywana. Naprawdę wiele jej zawdzięczam. To wspaniała kobieta, zawsze pomagała mi, kiedy miałam jakiś problem, nigdy się na mnie nie złościła. Była taka dobra i wyrozumiała. Jednak, to nie była moja prawdziwa matka. Spojrzałam w górę na białe chmury sunące wolno po niebie. Tak wiele chciałabym zrozumieć. Westchnęłam cicho i podniosłam się z kawałka drewna zmierzając powoli ku tarasowi. Chwyciłam moją niebieską gitarę leżącą na drewnianej ławce, po czym przejechałam opuszkami palców po gryfie uśmiechając się lekko. Kochałam grać. Zawsze mnie to odprężało. Mogłam całkowicie odciąć się od świata, od swoich problemów. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i usiadłam na trawie, plecami opierając się o pień drzewa.Szarpnęłam delikatnie strunami, wydobywając z nich cichy brzdęk. Zaczęłam grać swoją ulubioną piosenkę, jednocześnie śpiewając jej słowa

White lips, pale face
Breathing in snowflakes
Burnt lungs, sour taste
Light's gone, day's end
Struggling
to pay rent
Long nights, strange men

And they say
She's in the Class A Team
Stuck in her daydream
Been this way since 18
But lately her face seems
Slowly sinking, wasting
Crumbling like pastries
And they scream
The worst things in life come free
to us
Cos we're just under the upperhand
And go mad for
a couple of grams
And she don't want
to go outside tonight
And in
a pipe she flies to the Motherland
Or sells love
to another man
It's too cold outside
For angels
to fly
Angels
to fly

Ripped gloves, raincoat
Tried
to swim and stay afloat
Dry house, wet clothes
Loose change, bank notes
Weary-eyed, dry throat
Call girl, no phone

And they say
She's in the Class A Team
Stuck in her daydream
Been this way since 18
But lately her face seems
Slowly sinking, wasting
Crumbling like pastries
And they scream
The worst things in life come free
to us
Cos we're just under the upperhand
And go mad for
a couple of grams
And she don't want
to go outside tonight
And in
a pipe she flies to the Motherland
Or sells love
to another man
It's too cold outside
For angels
to fly
An angel will die
Covered in white
Closed eye
And hoping for
a better life
This time, we'll fade out tonight
Straight down the line

And they say
She's in the Class A Team
Stuck in her daydream
Been this way since 18
But lately her face seems
Slowly sinking, wasting
Crumbling like pastries
They scream
The worst things in life come free
to us
And we're all under the upperhand
Go mad for
a couple of grams
And we don't want
to go outside tonight
And in
a pipe we fly to the Motherland
Or sell love
to another man
It's too cold outside
For angels
to fly
Angels
to fly
To fly, fly
For angels
to fly
To fly, fly
Or angels
to
die*
 
Zagrałam ostatnie akordy melodii i oparłam gitarę o pień. Podniosłam się z ziemi i leniwym krokiem ruszyłam w stronę domu, zabierając ze sobą gitarę.
Ledwo przekroczyłam próg, gdy usłyszałam donośny głos dzwoniącego telefonu. Podniosłam go z szafki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Leanne?- usłyszałam w słuchawce głos Melanie. –Leanne, zbieraj się szybko. Już po Ciebie jadę.
-Ale dlaczego?- zapytałam zdziwiona.
-Elizabeth miała wylew, jest w szpitalu- odpowiedziała przejęta kobieta.
-A-ale jak to?- Chyba nie do końca dotarło do mnie to,
co powiedziała. Wylew? W szpitalu? A co, jeśli to coś poważnego? Przecież Elizabeth, to jedyna osoba jaką mam na tym świecie. Co by się wtedy ze mną stało?
-Nie ma czasu na wyjaśnienia, jest w ciężkim stanie. Zaraz u ciebie będę – usłyszałam i zaraz potem Mel się rozłączyła.
Chwilę jeszcze stałam w tym miejscu nieruchomo, jednak
gdy dotarły do mnie słowa kobiety pobiegłam po swój telefon i wybiegłam z domu, przy okazji zakładając sweter wiszący w korytarzu. Melanie czekała już na mnie przed domem. Gdy tylko wsiadłam do samochodu ruszyła z piskiem opon.
***
*Ed Sheeran - The A Team